Całkiem niedawno zorganizowałam na swoim instagramie tydzień zdrowia. Miał on służyć inspiracji i zachęceniu do wprowadzania małych zmian, które z czasem mogą zmienić się w zdrowe nawyki. Choć mój blog podejmuje tematykę skutecznej nauki oraz produktywności i niektórym może wydawać się, że temat zdrowia nie ma z tym nic wspólnego, to muszę stanowczo się sprzeciwić! Bez dobrego samopoczucia i zadbania o siebie nie można działać efektywnie. Dlatego dziś chcę Wam powiedzieć o jednej z najbardziej znaczących zmian w moim dbaniu o zdrowie, czyli o tym, jak rzuciłam palenie.
A zaczęło się tak
Zaczęłam palić chodząc do gimnazjum, miałam chyba czternaście lat. Przez długi czas było to raczej podpalanie niż palenie. Ale uzależnienie psychiczne pojawiło się szybko. Kiedy przyzwyczaiłam się na przykład do tego, że po lekcjach paliłam, to zrezygnowanie z tego jednego papierosa (lub kilku zaciągnięć) było wyzwaniem. Wyzwaniem było także zorganizowanie fajek. Nie tylko nie było mnie stać na kupowanie sobie regularnie papierosów, ale też trzeba było prosić starszych kolegów o ich zakup. I to zwykle na sztuki! Do tego dochodziło kombinowanie jak zapalić i nie śmierdzieć papierosem. W ruch szły oczywiście gumy do żucia oraz gałązki, przez które trzymałam papierosa… Nie obyło się bez awantury w domu i dłuuugiego szlabanu, kiedy o paleniu dowiedziała się mama. Nie mam pojęcia czemu ludzie podejmują tyle wysiłku, tylko po to, żeby zapalić śmierdzącego papierosa…
Trudna decyzja
Dopiero jako dorosła osoba, około trzydziestki, zaczęłam myśleć o rzuceniu palenia. Miałam epizod z papierosem elektronicznym, ale ostatecznie i tak wróciłam do zwykłych papierosów. W końcu zrozumiałam, że czas pozbyć się nałogu raz, a porządnie. Pozostało zdecydować tylko kiedy nadejdzie ten dzień, kiedy będę gotowa. Oczywiście dla palacza takiego dnia nie ma, trzeba po prostu podjąć decyzję, a potem zapalić ostatniego papierosa.
Ten dzień
Pamiętam ten dzień, a raczej wieczór, doskonale. A właściwie nie sam wieczór, a to, jakie uczucia mi towarzyszyły podczas niego. Nie mogłam wybrać sobie gorszego momentu na rzucanie palenia. Był to trudny okres w moim życiu. Byłam w dołku i trwało to wyjątkowo długo. Nie wiem czy postanowiłam sobie dokopać już po całości, czy się przetestować. Uznałam chyba, że jeśli skutecznie rzucę palenie właśnie wtedy, to później już mnie nic nie złamie. Siedziałam wieczorem sama w mieszkaniu, miałam w paczce ostatniego papierosa, był weekend. Zapaliłam tę ostatnią fajkę… Rozkoszowałam się tymi ostatnimi momentami z moim śmierdzącym nałogiem, aż w końcu nie było już co palić. Poczułam strach. Paniczny. Do tego poczułam też silną potrzebę zapalenia kolejnego papierosa, choć nie miałam w zwyczaju palić jednego za drugim. Myślałam, że nie dam rady.
Zrozumieć palenie
Kiedy wypaliłam ostatniego papierosa i poczułam paniczny lęk, zrozumiałam jedną, ważną rzecz. Moja głowa ubzdurała sobie, że fajki pomagały mi przetrwać złe momenty i teraz nie będę już mogła sobie w ten sposób pomagać. Wiedziałam, że to bzdura, ale wcale nie jest łatwo sobie to przetłumaczyć. Zrozumiałam te mechanizmy czytając książkę “Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie”. Niewątpliwie pomogła mi ona przebrnąć przez ten trudny proces. Bo o ile samo zaprzestanie palenia wydarzyło się z dnia na dzień, to przygotowanie do tego trwało dłużej. Oczywiście mam na myśli przygotowanie psychiczne.
Małe kroki – nie tym razem
Zawsze podkreślam znaczenie małych kroków, ale przyznam szczerze, że w przypadku palenia zupełnie mnie one nie przekonują. Nie wierzę w skuteczność ograniczania palenia lub zastępowania go czymś innym. A tego drugiego to wręcz postanowiłam unikać jak ognia. Nie chciałam zajadać “pustki” po fajkach i wcale nie w obawie przed przybraniem na wadze. Ja po prostu nie chciałam wpaść w kolejne uzależnienie, nawet mniej szkodliwe. Nie chciałam czuć potrzeby robienia czegoś w zamian palenia, bo głód cały czas by mi towarzyszył, tylko w innej formie. I uważam, że takie podejście zapewniło mi sukces przy rzucaniu palenia. I każdemu, kto rzuca palenie, polecałabym takie podejście.
Nie palę już cztery lata (rocznica była 28 października!). Nie marzę o zapaleniu papierosa. Raz spróbowałam papierosa po rzuceniu palenia, żeby zobaczyć czy będzie mi smakował. Ku mojej radości nic mnie w nim nie zachwyciło.
A Wy palicie? Chcielibyście rzucić? A może już to zrobiliście z sukcesem? Chyba że, należycie do tego mądrego grona ludzi, które nigdy nie sięgnęło po to paskudztwo?