Miracle Morning – czyż nie brzmi to magicznie? Od razu widzę te wszystkie reklamy, w których ludzie wstają wypoczęci, z uśmiechem na twarzach i z radością zaczynają dzień. Ciekawa jestem u ilu z Was tak wygląda poranek. Domyślam się, że jednak u niewielu. Co zrobić, żeby poranki były nieco bardziej znośne?
Miracle Morning wg Hala Elroda
Hal Elrod to autor książki pt. “Fenomen poranka”, gdzie przedstawia swoją wizję tego, jak może wyglądać udany poranek. Elrod zakłada, że poranek powinien składać się z sześciu czynności. Przedstawię je najpierw pokrótce, bez oceniania. Kolejność ich wykonywania nie ma znaczenia, ale autor bardzo upodobał sobie skrót S.A.V.E.R.S., gdzie każda litera oznacza jedną z tych czynności.
Zaczynamy od S jak silence (cisza) która pomaga w tym, aby poczuć się zrelaksowanym i spokojnym. Autor podaje różne przykłady spędzania czasu w ciszy, jak medytacja, modlitwa czy po prostu rozmyślanie. Jest tu więc spora dowolność. Najważniejsze jest po prostu świadome doświadczanie ciszy. Kolejny punkt to A, jak afirmacje, które mają służyć “przeprogramowaniu” swojego myślenia. Nie ma jednej słusznej afirmacji. Należy je stworzyć samodzielnie, w zależności od potrzeb (Elrod stworzył np. afirmację, która miała go uwolnić od myślenia, że ma słabą pamięć). Afirmacje można wykorzystać do walki z lękami, złymi nawykami itp. Kolejny punkt to V jak visualization (wizualizacja) czyli wyobrażanie sobie tego, o czym marzymy lub tego, co planujemy zrealizować. Kolejny element udanego poranka to E jak exercise, czyli po prostu ćwiczenia fizyczne. Następnie autor wymienia R – reading czyli czytanie. Elrod podkreśla znaczenie czytania w rozwoju osobistym, a więc ma tu na myśli lektury rozwojowe. Przeznaczając chociaż 10 minut czasu na czytanie każdego ranka w perspektywie roku robi się z tego niezła ilość czasu! Ostatni punkt to S – scribing (chodzi o pisanie, ale writing nie pasowało autorowi to skrótu S.A.V.E.R.S). W tym punkcie Elrod sugeruje prowadzenie dziennika.
No dobrze, to teorię mamy za sobą, a jak mi wyszła praktyka?
Fenomenalny poranek śpiocha
Nie da się ukryć, że lektura “Fenomenu poranka” zainspirowała mnie do wprowadzenia małych zmian. Książki często są dla mnie inspiracją, ale nie zawsze są źródłem trwałych transformacji. Zobaczymy jak to będzie tym razem.
Pewnie już kiedyś wspominałam, że wstawanie rano nie jest moim ulubionym zajęciem i zaraz po przebudzeniu czuje się… oszołomiona. Dlatego z lekkim dystansem podeszłam do praktykowania zasad z “Fenomenalnego poranka”. W końcu wypadałoby wstać wcześniej, żeby praktykować rutynę przedstawioną przez autora. Przełamałam się i przestawiłam budzik na 6 rano.
Mój Miracle Morning
Dzwoni budzik, a ja (niczym dzieci w amerykańskich filmach w dniu Bożego Narodzenia) wyskakuję z łóżka z uśmiechem… Nie no… żartuję. Aż tak kolorowo nie jest. Ale nie przeżywam już dramatu życiowego w momencie, gdy słyszę dźwięk budzika! Coż takiego się zmieniło? Przed wprowadzeniem zmian w moim poranku dzień zaczynał się standardowo od wizyty w łazience, a następnie zasiadałam do pracy (wciąż pracuję zdalnie). A teraz, po wyjściu z łazienki… robię co chcę! Dzięki wstawaniu wcześniej, mój dzień zaczyna się zupełnie inaczej! Mam inne nastawienie i zupełnie inaczej wchodzę w dzień, kiedy mogę go zacząć od czegoś, co sprawi mi przyjemność lub da poczucie, że o tak wczesnej porze odhaczyłam jakiś punkt z mojej prywatnej listy zadań.
Na początku przyjaźni z MM totalnie zakochałam się w porannym czytaniu. Co prawda nie czytam już codziennie rano, jak na początku, ale tylko dlatego, że chcę mieć też czas na inne zajęcia. Na jakie zapytacie? Spieszę z odpowiedzią. Otóż mam na myśli ćwiczenia fizyczne (taaak, już prawie słyszę Wasze wzdychanie). Tutaj też nastąpiła duża zmiana. Jakieś trzy miesiące temu, na myśl o aktywności fizycznej z samego rana (poza podróżą rowerem do pracy), robiło mi się niedobrze! Ale coś się zmieniło, gdy zamiast moich standardowych ćwiczeń zaczęłam praktykować jogę. Kolejny raz dokonałam odkrycia (jak z porannym czytaniem) i obecnie ćwiczę w dni robocze codziennie (no dobrze, może zdarzyło mi się jakieś odstępstwo od reguły). I nie, nie zamierzam Was teraz zachęcać do jogi. A raczej do tego, żebyście znaleźli aktywność, do której nie musicie się zmuszać.
Być może czytaliście mój wpis o godzinie dla siebie. Dla niektórych właśnie poranek może okazać się idealnym momentem, by wprowadzić ją w życie.
Czy gadam do siebie?
Tak, często gadam do siebie, kiedy jestem sama w domu. Ale teraz mam na myśli wspominane przez autora książki afirmacje. I powiem Wam, że próbowałam, ale jak na razie czuję się jak idiotka mówiąc sobie takie “pokrzepiające” rzeczy. Choć autor sam miał na początku podobne odczucia, to jednak się przekonał, że afirmacje mają moc. Ja jeszcze się nie przełamałam. Nie polubiłam się też z wizualizacją. Zresztą, słyszałam też, że wizualizacja nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi! Wynika to z tego, ze nasz mózg nie ogarnia co jest prawdą, a co wyobrażeniem i może uwierzyć w to, co widzi (czyli w to, co sobie wizualizujemy). Problem w tym, że w takiej sytuacji… staje się leniuszkiem, bo uważa, że skoro już to “ma” to nie musi się wysilać. Sama nie wiem co myśleć o wizualizacjach. Może macie z nimi jakieś doświadczenia?
Do poprawki
Jest trochę spraw, nad którymi muszę popracować. Jak zwykle, traktuję wprowadzanie zmian jako proces, więc stawiam małe kroki.
Moje weekendy różnią się dość mocno od dni roboczych. Nie wstaję o 6 rano, broń Boże! Ale chętnie wyrównałabym nieco godziny pobudki. Udaje mi się już nie spać do bardzo późnych godzin (a macie “przed sobą” człowieka, który w weekendy kimał sobie do 10, 11 … 12, a i 13 się zdarzyła).
Zaczęłam wstawać wcześniej, ale z kładzeniem się spać wcześniej jest trochę gorzej. Więc znów trochę zaniedbałam mój sen i śpię niecałe 7h. Totalnie do poprawki!!!!
Czy planuję wdrożyć wszystkie punkty Miracle Morning? Być może, ale na ten moment nie do końca je czuję.
Czy mój poranek jest fenomenalny?
Nie. Ale jest lepszy niż był! Poranna joga dodaje mi energii. Czytanie pozwala mi się zrelaksować. A zajęcie się swoimi sprawami, przed rozpoczęciem pracy, daje mi to fajne uczucie, że dzień dopiero się zaczął, a mnie już udało się coś zdziałać! Pozwalam sobie też dzięki temu na więcej lenistwa po południu, kiedy jestem już zmęczona i zwyczajnie mniej mi się chce działać.
Być może zastanawiacie się teraz czy Miracle Morning jest dla Was, jeśli lubicie sobie pospać. Niestety, ale nie wiem! Istnieje wiele historii o tym jak wstawanie rano pozwoli Wam stać się człowiekiem sukcesu. Ale są też badania, które mówią, że nie każdemu wczesne wstawanie służy. Nie ma tu więc jednoznacznej odpowiedzi. Pozostaje przetestowanie Miracle Morning na sobie. Jedno jest pewne! Choćbyście nie wiem jak wcześnie wstawali, a nie potrafili sensownie wykorzystać zyskanego czasu, to nic to nie zmieni! Choć u jednych sensowne okaże się spędzenie czasu z książką, a u innych chwila relaksu w ciszy i samotności. Mogę Wam tylko powiedzieć: Spróbujcie i przekonajcie się czy to dla Was! I koniecznie dajcie znać jak wygląda Wasz poranek!
Źródła: